niedziela, 28 kwietnia 2013

Targowisko grafomanów: a styl to po ile idzie?

Large      Ile warty jest dobry styl? Zapewne wiele. Wszyscy w końcu wiemy, że kiedy tekst nie ma błędów, czyta się go milej i przyjemniej, jednak bezbłędność to jedno, a dobry styl to inna sprawa. Niezwykle ważna.
      Każda ocenialnia, do której zajrzycie, ocenia go w którymś z kryteriów. Nie wiem, czy to właśnie dlatego większość grafomanów próbuje wydusić z siebie coś oryginalnego i kombinuje okropnie jak dodać swojemu tekstowi niezwykłości. Większość przesadza, bo z ich w zamiarze pięknego dzieła wychodzi pseudo-poetycki bełkot lub mówiąc wprost: jedno, wielkie bagno, w którym czytelnik grzęźnie po pas i za nic nie rozumie, co autor chce przekazać. 
      Dziś postaramy sobie odpowiedzieć na kilka pytań, przy czym ostrzegam, że nie ze wszystkim, co napiszę, zgodzi się każdy. Co to jest styl? Jak dopasować go do tekstu? Jakie są cechy dobrego stylu? Czy wielkie słowa świadczą o wyższości autora? Co się chowa pod przesadną kwiecistością? Dowiedzmy się! 

  
      Czas wziąć na warsztat pytanie pierwsze: Czym jest styl (tekstu językowego)? Odpowiedź na to pytanie chyba nie jest oczywista, bo nie wszyscy zapytani osobnicy napisali to, co chciałabym przeczytać. Czyli czego się od nich dowiedziałam? Spójrzmy:
      Meth sądzi, że styl tekstu literackiego to rzecz indywidualna: każdy ma własny styl, który nierzadko jest niczym czytelny podpis autora. Uuuu... nie o to nam chodziło. Nie, nie i nie. Szukajmy naszej odpowiedzi dalej.
      Amaterasu mówi nam, że styl tekstu literackiego to taki sposób pisania charakterystyczny dla danego człowieka. W sumie to samo, ale napisane innymi słowami. Idziemy dalej i to jak najprędzej! Ostatnia szansa? Czy ktoś powie to, co chcę usłyszeć? Ktokolwiek? 
      Leeshka uważa, że styl tekstu literackiego jest wtedy, gdy czytelnik słyszy szczęk karabinu, chociaż autor ten szczęk karabinu ma jedynie w wyobraźni. Co o tym sądzicie? Hn. Czy to jest odpowiedź na nasze pytanie? Idę o zakład, że większość mnie wyśmieje, ale częściowo tak. Leeshka przedstawiła nam przykład, który obrazuje poniższą definicję. 
      Krótko i najprościej pisząc, styl tekstu literackiego jest takim sposobem pisania, który przez dobór odpowiednich środków językowych (słów, ich zestawień i połączeń), pozwala jak najlepiej służyć celowi założonemu przez autora. Nie sądzę, żeby było to trudne do zrozumienia. Gdyby jednak spytać kolegów i koleżanek, nie często trzymalibyśmy taką odpowiedź, co wyszło nam przed chwilą. To wszystko dlatego, że kiedy słyszy się styl tekstu, pierwszym skojarzeniem jest styl autora. Te dwa pojęcia trochę się od siebie różnią, co nie każdy widzi i nie każdy wie. 
      Stylem autora możemy nazwać jego przyzwyczajenia oraz sformułowania, jakich często używa w swoich tekstach, przez co nadaje swoim tworom charakterystycznych cech, po których można go rozpoznać. 
      Czy ktoś już widzi tę różnicę? Myślę, że tak. I teraz każdy powinien zapamiętać, że sposób pisania, który sprzyja osiągnięciu celu, nie równa się charakterystycznym sformułowaniom i przyzwyczajeniom autora. Przedstawienie graficzne: styl teksty literackiego ≠ styl autora.
      Idziemy dalej? Idziemy. Zanim przeskoczymy do trzeciego pytania. Chciałabym przedstawić Wam cechy dobrego stylu, których możemy wyróżnić aż cztery. Są to prostota, zwięzłość, jednolitość i jasność.
      Przez prostotę stylu należy rozumieć pozbawienie tekstu zbędnych ozdobników i wyrażeń. Tutaj polegnie większość grafomanów, uwielbiających wielkie i ładnie brzmiące słowa (z których pewnie połowy nie rozumieją, ale cóż). Rzucamy jakimś przykładem, który sobie omówimy? 
      "Z firmamentu czarniejszego niż najgłębsze otchłanie sypał się śnieg, niby łagodna pieśń, co swym diamentowym kokonem otulając niebosiężne skalne zręby, jakie wyrastają wprost z ognistych trzewi świata jakoby nieprzejednane apogeum jasności niebios i nieulękłe wyzwanie rzucane okrutnym bogom, niesie wytchnienie dla serc podróżniczych, skołatanych tułaczką tak długą, że jej początki giną w mrokach dawnych dziejów świata." To zdanie, autorstwa Niofomune, która zgodziła się go użyczyć w celach dobroczynnych, jest genialnym przykładem tego, jak można zdeptać słowo prostota. 
      Co w nim jest nie tak? Jeden - jest piekielnie długie i szybko można się w nim pogubić. Żeby zrozumieć, wypadałoby przeczytać z trzy razy tak dla pewności, czy wszystko zostało ogarnięte. Dwa - mnóstwo bezsensownych porównań i ozdobników, które przywodzą na myśl bełkot nawiedzonej pani od polskiego czy plastyki. To wszystko tak mota w głowie, że przez zdanie przebrnąć jest jeszcze trudniej. Można się poczuć przy tym jak przedzierający się przez dżunglę odkrywca. 
      Na przykładzie tego cytatu można omówić jeszcze jedną cechę dobrego stylu - jasność. Jasny tekst to taki, który jest w pełni zrozumiały dla osób, dla których został przeznaczony. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie ten cytat nie był jasny. Znaczenie słowa firmament musiałam sprawdzać w słowniku, a fragment o wyrastaniu z ognistych trzewi świata jakoby nieprzejednane apogeum jasności niebios wywołał chwilowe zawieszenie mózgu i drobny komentarz w stylu what the fuck am I reading
      Myślę, że warto wspomnieć, że gdy chcemy, żeby nasz tekst był jasny, musimy nauczyć się używać nie tylko przecinka, ale i kropki. Zdania nie powinny być długie i zawiłe, zawikłane składniowo. Zbyt duża ilość zdań wtrąconych, czy zapisanych w nawiasach, rozbija nie tylko ciągłość, ale i czasami logikę wypowiedzi. Coś, co chcemy wtrącić, możemy zawsze zapisać w zdaniu następnym. Trzeba też upewnić się, że słownictwo, którego używamy, jest zrozumiałe dla czytelnika. Inaczej dobierzemy słowa, gdy będziemy pisać dla naukowców a nie laików, inaczej napiszemy pracę skierowaną do mechaników, w inny sposób zwrócimy się do dzieci z przedszkola. 
      Następną cechą, jaką mamy w kolejce, jest jednolitość. Rozumiemy przez to, że wszystkie wyrazy, sformułowania i zestawienia pochodzą z jednego stylu (czy tam reprezentują jeden gatunek wypowiedzi - dla mnie jedno i to samo). 
        Przykład niejednolitego zdania? A proszę bardzo: "Po zapoznaniu się z warunkami umowy oświadczam, że nie dam się wyruchać w kwestii najmu mieszkania i wystosuję odpowiednie pismo (...)." Zgaduję, że wszyscy widzą, gdzie dokładnie jednolitość pojechała na wakacje. 
      No i ostatnie - zwięzłość, czyli unikanie wyrazów i ich połączeń, które nie wnoszą nic nowego do przekazywanych przez nas treści. Inaczej rzecz ujmując: stop z zapychaczami i laniem wody.
      Zamiast dokonać uruchomienia odpowiedniego systemu można napisać uruchomić odpowiedni system. Wykonać kontrolę pracy zakładu możemy zastąpić przez skontrolować pracę zakładu i nic się nie stanie, nie? Nie trzeba pisać fakt wybudowania centrum handlowego, żeby brzmieć mądrze, kiedy można ograniczyć się do wybudowanie centrum handlowego
300af7f0148842764d5287f237f7d58d_large      Skoro już to wiemy, zastanówmy się nad odpowiedzią na przeskoczone pytanie. Jak możemy dopasować styl do tekstu?
      Dobre pytanie, nie? Najpierw wypadałoby wiedzieć, dla kogo piszemy i co piszemy. To taki pierwszy krok. Następnym jest zebranie słownictwa, porównań i przenośni, na które możemy sobie pozwolić, żeby nie zaburzyć jasności i prostoty tekstu. Nikt mi nie powie w końcu, że pismo urzędowe i list do koleżanki pisze się dokładnie tak samo, bo w pierwszym musimy użyć formalnego języka, a w drugim możemy pozwolić sobie na używaniu popularnych i slangowych zwrotów. Trzecim i ostatnim krokiem jest napisanie tego, co chcieliśmy napisać. I nic więcej nie mogę tu powiedzieć. A skoro skończyliśmy, możemy przejść do następnego zagadnienia. 
      Czemu wielkie słowa? Po co tyle ozdobników i zawiłości, przy których ma się ochotę trzasnąć głową w blat burka? Dlaczego tyle udziwnień?
      Tu można tylko sobie gdybać i zgadywać. Moim zdaniem wynika to z tego, że w dzisiejszych czasach ciężko wymyślić coś nowego, trudno się wyróżnić czy wybić. Może dlatego autorzy wydziwiają. Próbują zwrócić na siebie uwagę i hej! - zwracają. Tylko chyba nie w takim rozumieniu tego słowa, w jakim by chcieli.  Czasami robią z siebie idiotów, bo wychodzi na to, że nie znają znaczenia słów, których używają. Powiedzcie, czy bynajmniej nie brzmi jakoś tak lepiej od przynajmniej? A gdyby go tak wcisnąć zamiast tego ostatniego...? NIE! Dlaczego? Bo to nie to samo! A może nostalgia zamiast melancholii? W końcu melancholia jest jakaś taka mainstreamowa, nudna. A że tak pozwolę sobie wyobrazić, że na półce takiego grafomana znajduje się pewne tomisko: Tam jest słownik! Weź i zrób z niego użytek! 
      Z drugiej strony, nie sądzicie, że używanie wielkich słów, skomplikowanych porównań i ładnie brzmiących przymiotników, może powodować, iż autor wydaje się nam mądrzejszy? No przecież jeśli napiszemy zrobił głupio, przez co plan nie wypalił, pokażemy jakie z nas prostaczki. Lepiej walnąć coś jak postąpił wielce niemądrze, co skazało jego misterny plan na sromotną porażkę i cieszyć się, że brzmimy, jakbyśmy byli wykształconymi i poważnymi ludźmi. He he he, że tak to podsumuję. Może odejdę trochę od tematu, ale uważam, że wielki człowiek potrafi używać prostych słów, żeby wyjaśnić skomplikowane problemy czy przekazać swoją wiedzę osobom, które nie zrozumiałyby go, gdyby używał samych fachowych określeń i najdłuższych w słowniku słów. 
      Skoro powiedzieliśmy już sobie, czego nie robić, może spróbujemy porozmawiać o tym, jak działać na korzyść stylu? Jakich sposobów i sztuczek możemy użyć, żeby osiągnąć nasz cel? Załóżmy, że piszemy opowiadanie lub książkę, a wtedy naszym celem jest przyciągnięcie czytelnika. 
      Przeprowadźmy mały wywiad środowiskowy numer dwa. Wypadałoby sprawdzić, ilu osobom zniszczę dziś dzieciństwo.
      Otóż moi mili, na pytanie, jaka część mowy najbardziej przyczynia się do dobrego zobrazowania tekstu, pięć na pięć osób odpowiedziało źle. Korci Was pewnie, żeby stwierdzić, że wszyscy zapytani są jacyś dziwni, ponieważ to jak nic przymiotnik! Cztery osoby odpowiedziało właśnie w ten sposób. Jedna zaszalała z czasownikiem. Nikt nie wstukał w klawiaturę tego, co chciałam przeczytać, chodź każdy może mieć swoje własne zdanie na ten temat.
      Porozmawiajmy o tym, dlaczego rzeczownik. A! Sprecyzujmy - obrazowy rzeczownik. 
      Jestem pewna, że większości nie wydaje się to poprawną odpowiedzią. No bo niby czemu? To w końcu przymiotnik odpowiada na pytanie jaki? i obrazuje nam przedmiot. Okej, nie przeczę. Macie rację. Tylko spójrzcie na taką sytuację: Napiszemy zjadł pyszne ciasto. Niby użyliśmy tego przymiotnika, niby określiliśmy ciasto jakąś cechą. Czy wpłynęliśmy tym na obrazowość? A niby jak? Ciasto jest pyszne, okej. Ale co z tego, skoro ciasto jest nadal jakimś nieokreślonym ciastem. Jest wiele rodzajów, każde smakuje inaczej, czytelnik nie wie, czy ma sam sobie wybrać sernik lub murzynka, czy może bohater nie ma pojęcia, co też właśnie wcina. Nie lepiej ciasto zastąpić biszkoptem z truskawkami? To już inna bajka i takie precyzyjniejsze określenie dużo bardziej wpływa na wyobraźnię, bo czytelnik jest w stanie wyobrazić sobie jak smakuje dobry biszkopt z truskawkami. 
http://data.whicdn.com/images/59868502/large.jpg      Poza tym, nie wydaje Wam się, że tekst, w którym autor sypie przymiotnikami aż do tego momentu, w którym kiedy policzy się występowanie różnych części mowy i przerzuci na procenty, zajmują większość one tekstu, jest statyczny? Tak duuużo przymiotników, tak mało czasowników = niewiele się dzieje. Wtedy zaczyna wiać nudą.
      Nie próbuję tutaj dowieść, że przymiotniki są zupełnie bezsensowne i nieważne. Jeśli działają w połączeniu z dobrze sprecyzowanym rzeczownikiem, wychodzą rzeczy godne pochwały, szczególnie gdy doda się to tego coś ekstra. Jeszcze ciepły biszkopt z truskawkami, który wyciągnęła pół godziny temu z piekarnika. Czy nie pięknie? Czy nie lepiej od tego nieszczęsnego ciasta? Taki los, że im bardziej szczegółowy i konkretny rzeczownik, tym lepiej działa na wyobraźnię. Pisałam to w poście o opisach, ale się powtórzę: W tekstach młodych grafomanów aż roi się od bezimiennych ulic, jakichś drzew, nieokreślonych domów. Czemu nie Kwiecista, nie dąb i nie bliźniak? Warto się zastanowić, czy nie można uszczegółowić wprowadzanego przedmiotu. I za sprawą przymiotnika, i przy pomocy rzeczownika. Dajmy im popracować w duecie. A nuż stworzą to, co sprawi, że pomożemy czytelnikowi wyobrazić sobie nasz świat przedstawiony lepiej i sprawimy, że stanie się on bardziej realny? Oczywiście, nie możemy z niczym przesadzać. Książek na półce jest wiele, ale niech tylko dwie będą ważne. W tłumie nie wszyscy zwracają naszą uwagę, ale trzy czy cztery osoby i nie więcej. 
      Co może pomóc w precyzowaniu wyrazów? No pomyślmy. Nazwy własne? A pewnie. Miary długości i wagi? Czemu nie? Lepiej napisać kupił dwadzieścia deko kiełbasy niż trochę kiełbasy. Bardziej przemawia do nas miał do przejścia trochę ponad dziesięć kilometrów niż miał wiele do przejścia. Sprawy odnoszące się do naszych zmysłów? Oczywiście! Zapach, odgłosy, faktura przedmiotu - od razu wczuwamy się w sytuację. Z drugiej strony warto pamiętać, że każde zdarzenie oddziałuje na nasze zmysły. Kojarzy ktoś taki zabieg stylistyczny jak syntezę? Jej definicją jest przedostatnie zdanie. Innymi słowy, jeśli idziemy boso po łące przy lesie, czujemy trawę pod stopami, śpiew ptaków i przykładowo delikatny wiatr. 
      Czy dobrze dobrane rzeczowniki do pary z przymiotnikami to czasem nie zbyt mało? Gdzie nasze czasowniki, gdy przyjdzie czas na akcję?  Już o nich mówimy. Unikajmy strony biernej tam, gdzie da się jej uniknąć, bo zdusza ona ruch w zarodku. Oczywiście, nie pozbędziemy się jej wcale, ale ograniczmy ją do niezbędnego minimum. Wypadałoby także przypilnować sobie, żeby nie powtarzać zbyt często być i mieć, do czego mnóstwo osób ma skłonności. Co z tego, że będziemy musieli przekombinować trochę zdanie? Czy to kogoś zabiło? Kasia mogła być w łóżku, ale równie dobrze mogła w nim leżeć. Karol mógł mieć kaszel przez ostatni tydzień, jednak mógł też przez ostatni tydzień kaszleć
      Wysnuć z tego można wniosek: wszystko musi działać razem. Rzeczownik uszczegóławia, przymiotnik mu w tym pomaga, czasownik dodaje ruchu czy tam kopa działaniom. I wszyscy jesteśmy szczęśliwi. A... wróć! Gdzie zdanie? Gdzie składnia? Ooo, to weszliśmy na grząski dla niektórych grunt. 
      Znienawidzona, podła i wredna gramatyka. Muszę, ale po prostu muszę odwołać się do jej znajomości. Nie będę więc wyjaśniać czym jest podmiot, czym orzeczenie. 
      Przestanę teraz straszyć i przed próbą wyjaśnienia nie tak łatwej sprawy, oświadczę pewną oczywistość. W tekście więcej jest zdań złożonych niż pojedynczych, zdarzają się też zdania szkatułkowe, które przeszkadzają w zrozumieniu tekstu. Niektórzy jednak popadają w skrajności i tak stronią od zdań pojedynczych, że aż się to dziwne wydaje. Tak nie można. Zdania pojedyncze są po to, żeby po kilku złożonych czytelnik mógł sobie odpocząć. Ot, proste.
      Z akapitu powyżej wynika, że znamy już zdania pojedyncze, złożone i szkatułkowe. Co powiecie na dodanie nowego podziału? Nie chcecie? Trudno, i tak napiszę. Otóż podzielimy sobie teraz zdania na prawostronne i lewostronne. Ha! Ktoś o czymś takim słyszał? Nie? To wyjaśniamy!
      Zdania prawostronne to takie zdania, w których główny ciężar wypowiedzi jest przeniesiony na prawą stronę. Zatem domyślamy się pewnie, o co chodzi ze zdaniami lewostronnymi. Chodzi głównie o to, że mimo poprawności obu, lewostronne mają dużo większy potencjał stylistyczny, podczas gdy prawostronne są nieco nudnawe. Oczywiście nie można cały czas używać jednego wzoru, bo pamiętamy, że przesada i przedobrzenie są równie złe i podłe, i be. Ale mając na uwadze, że przerzucanie ciężaru wypowiedzi na prawo nie jest takie dobre, powinno się postarać, żeby większość zdań przerzucała go na lewo. Między takie zdania złożone powciskajmy jeszcze jakieś pojedyncze od czasu do czasu i otrzymamy dobry efekt.
      Przykład pewnie potrzebny? 
     Zdanie prawostronne wygląda tak: Rozmyślała nad dzisiejszym dniem, jedząc białą bułkę na sucho i wpatrując się tępo w brata, który budował i burzył kolejne babki z piasku w piaskownicy nieopodal.
      Zaś lewostronne tak: Jedząc białą bułkę na sucho i wpatrując się tępo w brata, który budował i burzył kolejne babki z piasku w piaskownicy nieopodal, rozmyślała nad dzisiejszym dniem. 
      Każdy zauważył, co się przesunęło? Myślę, że i owszem. A skoro tak, to na tym dziś skończymy, bo przyznaję, że trochę informacji post zawierał. 
  

P.S: Ubijcie mnie, jeśli znajdziecie błędy. Przejrzałam post trzy razy i poprawiłam już wszystko, co widziałam. 
  
      Do napisania,

19 komentarzy:

  1. "Jedząc białą bułkę na sucho i wpatrując się tępo w brata, który budował i burzył kolejne babki z piasku w piaskownicy nieopodal" - dlaczego to jest głównym ciężarem wypowiedzi, a nie to, że ona rozmyślała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź w odpowiedzi na poniższy komentarz.

      Usuń
  2. "zrobił głupio, przez co w plan nie wypalił" - bez "w".
    I poprzestawiane literki w moim nicku (wiem, długi jest, ale oryginalny! ^.^), poza tym żadnych innych literówek nie zauważyłam.

    Nie słyszałam nigdy o podziale na zdania lewostronne i prawostronne, ale faktycznie, coś w tym jest. Głowiłam się kiedyś, czemu niektóre akapity brzmią mi monotonnie, mimo poprawności gramatycznej i to musiało być to.
    Jeszcze co do wypowiedzi nade mną, bo wolę się upewnić - głównym ciężarem zdania jest fragment dłuższy i zawierający więcej informacji?

    Przypomina mi się a propos wszystkich "jakichś drzew" i "jakichś ulic" kanoniczne "przeglądanie jakichś papierów" wszelkich złoli, będących szefami przestępczych organizacji w kiepskich fanfikach. To zdanie jest tak wspaniale uniwersalne i kanoniczne oraz pokazuje, jak złowroga może być biurokracja, skoro nawet Pain i Aizen są zawaleni dokumentami.

    Rzeczowniki są świetne. "Lampa rtęciowa" - czy to nie wspaniała rzecz? Albo "rów przy nasypie kolejowym" czy "pylon mostu" - taka mała rzecz a cieszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mi głupio za poprzestawianie literek w nicku, zaraz to poprawię. Po prostu jeśli raz źle coś przeczytam, będę tak pisać do usranej śmierci. Na przykład w Eragonie zamiast Murtagha widzę Mutaga i koniec kropka XD Wiem, że źle, ale cóż.

      Tak, głównym ciężarem zdania jest ten dłuższy i zawierający więcej informacji fragment. Taki bonusowy bagaż, który rozbudowuje zdanie. (A przynajmniej tak to pamiętam, bo jakieś wytłumaczenie 'głównego ciężaru' przed oczami miałam bardzo dawno temu.)
      Zdania prawostronne są poprawne, ale monotonne dlatego, że od razu zdradzają zdanie nadrzędne. A skoro mamy przed oczyma cały czas ten sam model zdania, gdzie najważniejsza informacja jest zaraz na początku, automatycznie zaczynamy się nudzić i śmigać oczyma po tekście.

      Taaak, legendarne już w fanfikach przeglądanie "jakiś papierów". Nie zapominajmy, że czasem występują "jakieś raporty"! ^^ Wiesz, Aizen Aizenem, on tam od czasu do czasu jeszcze siedzi na swoim tronie, pije herbatkę i tworzy nowych Pustych. To Paini raczej nie wychyla się z biura - pewnie rozliczenia podatkowe go dobijają, rachunki za prąd (siedziba w jaskini jest nieekonomiczna!) też muszą być całkiem długie... i faktury za lakier do paznokci. Czytanie jakichś papierów/raportów wypełnia im pewnie czas wolny, dlatego oboje chodzą jakby mieli wieczny stan napięcia przedmiesiączkowego. No i mniej wolnego czasu = mniej na knucie niecnych planów. To dlatego im się nie udało podbić swoich światów ^^

      Lepsza "lampa rtęciowa" od zwykłej lampy, tak jak lepszy "rów przy nasypie" od "dołka przy nasypie" :3

      Usuń
    2. Nie ma sprawy, mi też się czasem zdarza coś poprzestawiać.

      Fakt, że w kwestii biurokracji Pain jest najbardziej pokrzywdzony (ba, nawet w moim świętej pamięci durnowatym opku sprzed pięciu lat się nie uchronił). A w końcu Kakuzu też we wtórkanonie non-stop siedzi w tajemniczych papierach, w końcu jest skarbnikiem - pewnie rozliczenia PIT-owe od morderstw są bardzo skomplikowane, ewentualnie Akasie korzystają z horrendalnej ilości ulg podatkowych i trudno im się w tym ogarnąć ^.^

      Usuń
    3. Eeeej, ale spójrz na to: jakbyś miała tyle wydatków, czyli po jakimś czasie rachunków i tak dalej, to też siedziałabyś po nos w jakichś papierach :3 Tu kosmetyczka Itaśka, fryzjer DeiDei'a, papier Konan, rachunki za wodę i prąd, szklarnię Roślinki też trzeba utrzymać... Pomyśl ile Akasie jedzą - muszą mieć chyba umowę z hurtownią... I ściąganie długów i haraczy... Potem weź się rozlicz, dodaj raporty i nagle okazuje się, że już Cię spod jakichś papierów nie widać XD

      Usuń
    4. Ha, tylko podziwiam ich praworządność - rozliczeni co do grosza. Toż ja nie jestem tak uczciwa jak oni ^.^ Ale w końcu jak się chce zawładnąć światem, trzeba być dobrze zorganizowanym. (Pain powinien sobie zatrudnić sekretarkę - od razu mniej roboty, a jeszcze kawę przyniesie).

      Usuń
    5. Nie odbieraj roli Mary Sue w Krainie Akasiów typu Zamienię Ich Wszystkich W Miłe Miśki! :<

      Usuń
  3. Pani profesor, życzę sobie, żeby wszyscy ci autorzy opowiadań, którzy mają tak żałosny i ubogi styl, że aż płaczę i rwę włosy z frustracji, przeczytali tego bloga. Tak dla dobra czytelników i ich oczu. Moim zdaniem autor powinien umieć tak sformułować zdania, żeby osobniki wodzące oczami po tekście potrafiły w wyobraźni ujrzeć całą sytuację - zabrzmi to banalnie, ale sytuacja, w której autor jest zbyt leniwy na porządne opisanie świata przedstawionego, zostawiając "zbudowanie" go biednemu czytelnikowi, jednak boli. Trochę konkretów nigdy nikomu nie zaszkodziło, nej? ^^
    To była dla mnie nowość, ale teraz rzeczywiście dostrzegam sens w różnicy pomiędzy zdaniami prawo- i lewostronnymi. Zdania lewostronne ładnie "wprowadzają" do głównej myśli zdania. Łatwiej jest prostemu człowiekowi się...hm, wczuć. I tekst jest bogatszy bez przekombinowania! : D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że pomagam, ale ja także mam drobną prośbę - proszę o nienazywanie mnie panią profesor. Jestem zwykłym, licealnym zjadaczem ziemniaków, który nie ma ani jednego tytułu naukowego. Może być po prostu Ichi, jeśli się komuś chce można nawet po pełnym nicku - Ichimaru, sepai, unnie też ujdzie. Ichi-hyung brzmi całkiem dobrze (na pohybel płci!), więc nie ma potrzeby wyjeżdżania z panią profesor.
      Naprawdę, w porównaniu z profesorem języka polskiego czy filologii polskiej wiem naprawdę niewiele. Postanowiłam się jednak moją skromną wiedzą podzielić, spróbować zwrócić uwagę na pewne sprawy i zmusić do myślenia ludzi, którzy pisać się dopiero uczą. Nie jestem nieomylna, nie jestem autorytetem i nie warto całkowicie zawierzać moim słowom, ponieważ zawsze mogę się mylić, dlatego nie chciałabym być nazywana profesorem ;)

      Usuń
    2. Pozwól mi się wytłumaczyć - doskonale wiem, że nie jesteś profesorem, to było tak pół zartem, pół serio - tak odnosząc się do faktu, że notabene wlewasz do głowy pewną wiedzę niedouczonym "grafomanom" XD. Niczym pani profesor :3. Ale dobrze, dobrze, Ichi unnie ^ ^.

      Usuń
  4. Ichię, Lampko, siostro ma, ile czasu trzeba byłoby jeszcze na Cię czekać, cio? Ama naprawdę musi mieć czym maltretować ludzi, wszechobecne dzieci, które myślą, że są najlepsze i oczywiście rówieśników. xD Więc czemuż tak długo pisałaś ten artykuł, cio?
    Ama przeczytała tekst... w czwartek chyba, ale musiała wszystkie informacje przetrawić, przespać się, załamać nad własną głupotą i spostrzec, że ciastka jej zostały perfidnie skradzione. Więc wybacz tę... zwłokę. xD
    Rzeczownik. x.x To czego nas w tych szkołach uczą, co? Będzie mię to prześladowało do końca życia. x.x
    O Ginie, Ichię, Ama wiedziała, że jest idiotką, ale żeby aż taką? xD Normalnie, aż idę się załamywać nad fanfickami z Sasu Saku w roli głównej.
    A tak serio, to nie wiedziałam, że siostrzyczka potrafi walnąć literówkę. Ja myślałam, że to tylko mój telefon przestawia i zamienia literki, ale ja chyba przeczytałam "styl teksty literackiego". xD Chyba. x.x
    Pisuj, pisuj, siostrzyczko. xD Twą życiową misją niech będzie douczanie pisarzyn różnego pokroju jak Ama na przykład. xD
    Bai, bai!
    PS.: Za błędy mię ubij. xD Nie czytałam tego... czegoś drugi raz. x.x

    OdpowiedzUsuń
  5. PRZECZYTAŁAM I NIKT MI NIE PRZESZKADZAŁ.
    Ogólnie naprawdę fajny tekst i pomocny. Nie miałam pojęcia o zdaniach lewo i prawostronnych, brzmiało kosmicznie, ale to takie... takie logiczne. Przy niektórych fragmentach płakałam ze śmiechu, szczególnie przy tych, które Ci wysyłałam na gadu. Hihihih.
    W końcu ktoś powiedział, że styl literacki to nie styl autora. Ach, w końcu.

    No nic, czekam na kolejny wpis, Ichi! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Znowu się czepiam, ale ten przykład: "jeszcze ciepły biszkopt z truskawkami, który wyciągnęła pół godziny temu z piekarnika" jest mocno niefortunny, zważywszy na to, że trudno, by ciasto wyciągnięte przed trzydziestoma minutami z rozgrzanego piekarnika zdążyło już wystygnąć, chyba, że ktoś cichaczem je schował do lodówki i dopiero po półgodzinie konsumował. XD" Ale w sumie doświadczenie cukiernicze mam takie, że żadne, więc w razie czego nie będę się kłócić.
    Dobrze się czyta, ale gdzieniegdzie poszłaś na duże uproszczenia. Mogłabym wysnuć wniosek, że używanie słów jak "jakiś" w literackim języku powinno być zakazane, ale przecież gdy akcja toczy się wartko, bohater jest w stanie zagrożenia i tak dalej, to gdy w trakcie ucieczki omal nie wpadnie na jakąś panienkę, to nie będzie analizował, czy to jasnowłosa córka lorda, czy ciemnoskóra narzeczona hrabiego, po prostu wpadł na "jakąś dziewczynę". Chyba że to koneser kobiecego piękna i nawet w sytuacji, gdy biegną za nim z muszkietami, może poświęcić chwilę na dokładne przyjrzenie się ślicznej damulce. Tak samo słowa typu "więcej", "mniej", "dużo" i "mało" odpowiednio użyte również mogą pozytywnie wpływać na dynamikę akcji. Że już nie wspomnę o narracji personalnej, gdzie jednak na sposób opowiadania w pewien sposób wpływają sami bohaterowie - jeden od razu zauważy, że do środka wparowało siedem wilkołaków i ze spokojem chwyci pozostawioną przez panią pułkownik tetetkę, a drugi na jego miejscu z przerażeniem zaobserwuje, że pomieszczenie zaroiło się od strasznych potworów i w panice rzuci się ku jakiemuś pistoletowi, pewnie należącego do nieznajomej kobiety.
    Ale ogólnie rzecz biorąc naprawdę przyjemny tekścik, obnaża większość słabości początkujących autorów. I niepoczątkujących też, bo na przykład ja nagminnie tworzę zdania-potwory, ale musiałabym chyba zacząć brać psychotropy, żebym przestała. I w tym momencie nie żartuję. XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak w kwestii poprzedniego odzewu, to właśnie kończę dwuosobowy artykulik o antagonistach - właśnie przesłałam współautorce ostatnie poprawki. Tak za jakiś czas można się mnie spodziewać z gotowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzmi smacznie - będzie dodany na tym blogu, tak? ;)

      Usuń
    2. Mhm. Wyślę Ichi, jak tylko współautorka mi odeśle poprawki. Oczywiście jak będzie się nadawało, bo who knows ^.^

      Usuń
    3. Zobaczymy, zobaczymy, co to będzie, ale myślę, że nie będę miała żadnych zastrzeżeń i się nada :3

      Usuń
  8. 59 year-old Programmer Analyst I Inez Prawle, hailing from Victoriaville enjoys watching movies like Tattooed Life (Irezumi ichidai) and Cryptography. Took a trip to Monarch Butterfly Biosphere Reserve and drives a Xterra. Pelny raport

    OdpowiedzUsuń