Ile warty jest dobry styl? Zapewne wiele. Wszyscy w końcu wiemy,
że kiedy tekst nie ma błędów, czyta się go milej i przyjemniej, jednak
bezbłędność to jedno, a dobry styl to inna sprawa. Niezwykle ważna.
Każda ocenialnia, do której zajrzycie, ocenia go w którymś z
kryteriów. Nie wiem, czy to właśnie dlatego większość grafomanów próbuje
wydusić z siebie coś oryginalnego i kombinuje okropnie jak dodać swojemu
tekstowi niezwykłości. Większość przesadza, bo z ich w zamiarze pięknego dzieła
wychodzi pseudo-poetycki bełkot lub mówiąc wprost: jedno, wielkie bagno, w
którym czytelnik grzęźnie po pas i za nic nie rozumie, co autor chce
przekazać.
Dziś postaramy sobie odpowiedzieć na kilka pytań, przy czym
ostrzegam, że nie ze wszystkim, co napiszę, zgodzi się każdy. Co to jest styl?
Jak dopasować go do tekstu? Jakie są cechy dobrego stylu? Czy wielkie słowa
świadczą o wyższości autora? Co się chowa pod przesadną kwiecistością?
Dowiedzmy się!
Czas wziąć na warsztat pytanie pierwsze: Czym jest styl (tekstu
językowego)? Odpowiedź na to pytanie chyba nie jest oczywista, bo nie wszyscy
zapytani osobnicy napisali to, co chciałabym przeczytać. Czyli czego się od
nich dowiedziałam? Spójrzmy:
Meth sądzi, że styl tekstu literackiego to rzecz indywidualna:
każdy ma własny styl, który nierzadko jest niczym czytelny podpis autora.
Uuuu... nie o to nam chodziło. Nie, nie i nie. Szukajmy naszej odpowiedzi
dalej.
Amaterasu mówi nam, że styl tekstu literackiego to taki sposób
pisania charakterystyczny dla danego człowieka. W sumie to samo, ale napisane
innymi słowami. Idziemy dalej i to jak najprędzej! Ostatnia szansa? Czy ktoś
powie to, co chcę usłyszeć? Ktokolwiek?
Leeshka uważa, że styl tekstu literackiego jest wtedy, gdy
czytelnik słyszy szczęk karabinu, chociaż autor ten szczęk karabinu ma jedynie
w wyobraźni. Co o tym sądzicie? Hn. Czy to jest odpowiedź na nasze pytanie? Idę
o zakład, że większość mnie wyśmieje, ale częściowo tak. Leeshka przedstawiła
nam przykład, który obrazuje poniższą definicję.
Krótko i najprościej pisząc, styl tekstu literackiego jest takim
sposobem pisania, który przez dobór odpowiednich środków językowych (słów, ich
zestawień i połączeń), pozwala jak najlepiej służyć celowi założonemu przez
autora. Nie sądzę, żeby było to trudne do zrozumienia. Gdyby jednak spytać kolegów i koleżanek, nie często trzymalibyśmy taką odpowiedź, co wyszło nam
przed chwilą. To wszystko dlatego, że kiedy słyszy się styl tekstu, pierwszym
skojarzeniem jest styl autora. Te dwa pojęcia trochę się od siebie różnią, co
nie każdy widzi i nie każdy wie.
Stylem autora możemy nazwać jego przyzwyczajenia oraz sformułowania,
jakich często używa w swoich tekstach, przez co nadaje swoim tworom
charakterystycznych cech, po których można go rozpoznać.
Czy ktoś już widzi tę różnicę? Myślę, że tak. I teraz każdy
powinien zapamiętać, że sposób pisania, który sprzyja osiągnięciu celu, nie
równa się charakterystycznym sformułowaniom i przyzwyczajeniom autora.
Przedstawienie graficzne: styl teksty literackiego ≠ styl autora.
Idziemy dalej? Idziemy. Zanim przeskoczymy do trzeciego pytania.
Chciałabym przedstawić Wam cechy dobrego stylu, których możemy wyróżnić aż
cztery. Są to prostota, zwięzłość, jednolitość i jasność.
Przez prostotę stylu należy rozumieć pozbawienie tekstu zbędnych
ozdobników i wyrażeń. Tutaj polegnie większość grafomanów, uwielbiających
wielkie i ładnie brzmiące słowa (z których pewnie połowy nie rozumieją, ale
cóż). Rzucamy jakimś przykładem, który sobie omówimy?
"Z firmamentu czarniejszego niż najgłębsze otchłanie sypał się
śnieg, niby łagodna pieśń, co swym diamentowym kokonem otulając niebosiężne
skalne zręby, jakie wyrastają wprost z ognistych trzewi świata jakoby
nieprzejednane apogeum jasności niebios i nieulękłe wyzwanie rzucane okrutnym
bogom, niesie wytchnienie dla serc podróżniczych, skołatanych tułaczką tak
długą, że jej początki giną w mrokach dawnych dziejów świata." To zdanie,
autorstwa Niofomune, która zgodziła się go użyczyć w celach dobroczynnych, jest
genialnym przykładem tego, jak można zdeptać słowo prostota.
Co w nim jest nie tak? Jeden - jest piekielnie długie i szybko
można się w nim pogubić. Żeby zrozumieć, wypadałoby przeczytać z trzy razy tak
dla pewności, czy wszystko zostało ogarnięte. Dwa - mnóstwo bezsensownych
porównań i ozdobników, które przywodzą na myśl bełkot nawiedzonej pani od
polskiego czy plastyki. To wszystko tak mota w głowie, że przez zdanie
przebrnąć jest jeszcze trudniej. Można się poczuć przy tym jak przedzierający
się przez dżunglę odkrywca.
Na przykładzie tego cytatu można omówić jeszcze jedną cechę
dobrego stylu - jasność. Jasny tekst to taki, który jest w pełni zrozumiały dla
osób, dla których został przeznaczony. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie ten
cytat nie był jasny. Znaczenie słowa firmament musiałam sprawdzać w słowniku, a
fragment o wyrastaniu z ognistych trzewi świata jakoby nieprzejednane apogeum
jasności niebios wywołał chwilowe zawieszenie mózgu i drobny komentarz w stylu
what the fuck am I reading?
Myślę, że warto wspomnieć, że gdy chcemy, żeby nasz tekst był
jasny, musimy nauczyć się używać nie tylko przecinka, ale i kropki. Zdania nie
powinny być długie i zawiłe, zawikłane składniowo. Zbyt duża ilość zdań
wtrąconych, czy zapisanych w nawiasach, rozbija nie tylko ciągłość, ale i
czasami logikę wypowiedzi. Coś, co chcemy wtrącić, możemy zawsze zapisać w zdaniu
następnym. Trzeba też upewnić się, że słownictwo, którego używamy, jest
zrozumiałe dla czytelnika. Inaczej dobierzemy słowa, gdy będziemy pisać dla
naukowców a nie laików, inaczej napiszemy pracę skierowaną do mechaników, w
inny sposób zwrócimy się do dzieci z przedszkola.
Następną cechą, jaką mamy w kolejce, jest jednolitość. Rozumiemy
przez to, że wszystkie wyrazy, sformułowania i zestawienia pochodzą z jednego
stylu (czy tam reprezentują jeden gatunek wypowiedzi - dla mnie jedno i to
samo).
Przykład niejednolitego zdania? A proszę bardzo: "Po
zapoznaniu się z warunkami umowy oświadczam, że nie dam się wyruchać w kwestii
najmu mieszkania i wystosuję odpowiednie pismo (...)." Zgaduję, że wszyscy
widzą, gdzie dokładnie jednolitość pojechała na wakacje.
No i ostatnie - zwięzłość, czyli unikanie wyrazów i ich połączeń,
które nie wnoszą nic nowego do przekazywanych przez nas treści. Inaczej rzecz
ujmując: stop z zapychaczami i laniem wody.
Zamiast dokonać uruchomienia odpowiedniego systemu można napisać
uruchomić odpowiedni system. Wykonać kontrolę pracy zakładu możemy zastąpić
przez skontrolować pracę zakładu i nic się nie stanie, nie? Nie trzeba pisać
fakt wybudowania centrum handlowego, żeby brzmieć mądrze, kiedy można ograniczyć
się do wybudowanie centrum handlowego.
Skoro już to wiemy, zastanówmy się nad odpowiedzią na
przeskoczone pytanie. Jak możemy dopasować styl do tekstu?
Dobre pytanie, nie? Najpierw wypadałoby wiedzieć, dla kogo
piszemy i co piszemy. To taki pierwszy krok. Następnym jest zebranie
słownictwa, porównań i przenośni, na które możemy sobie pozwolić, żeby nie
zaburzyć jasności i prostoty tekstu. Nikt mi nie powie w końcu, że pismo
urzędowe i list do koleżanki pisze się dokładnie tak samo, bo w pierwszym musimy
użyć formalnego języka, a w drugim możemy pozwolić sobie na używaniu
popularnych i slangowych zwrotów. Trzecim i ostatnim krokiem jest napisanie
tego, co chcieliśmy napisać. I nic więcej nie mogę tu powiedzieć. A skoro
skończyliśmy, możemy przejść do następnego zagadnienia.
Czemu wielkie słowa? Po co tyle ozdobników i zawiłości, przy
których ma się ochotę trzasnąć głową w blat burka? Dlaczego tyle udziwnień?
Tu można tylko sobie gdybać i zgadywać. Moim zdaniem wynika to z
tego, że w dzisiejszych czasach ciężko wymyślić coś nowego, trudno się wyróżnić
czy wybić. Może dlatego autorzy wydziwiają. Próbują zwrócić na siebie uwagę i
hej! - zwracają. Tylko chyba nie w takim rozumieniu tego słowa, w jakim by
chcieli. Czasami robią z siebie idiotów, bo wychodzi na to, że nie znają
znaczenia słów, których używają. Powiedzcie, czy bynajmniej nie brzmi jakoś tak
lepiej od przynajmniej? A gdyby go tak wcisnąć zamiast tego ostatniego...? NIE!
Dlaczego? Bo to nie to samo! A może nostalgia zamiast melancholii? W końcu
melancholia jest jakaś taka mainstreamowa, nudna. A że tak pozwolę sobie
wyobrazić, że na półce takiego grafomana znajduje się pewne tomisko: Tam jest
słownik! Weź i zrób z niego użytek!
Z drugiej strony, nie sądzicie, że używanie wielkich słów,
skomplikowanych porównań i ładnie brzmiących przymiotników, może powodować, iż
autor wydaje się nam mądrzejszy? No przecież jeśli napiszemy zrobił głupio,
przez co plan nie wypalił, pokażemy jakie z nas prostaczki. Lepiej walnąć coś
jak postąpił wielce niemądrze, co skazało jego misterny plan na sromotną
porażkę i cieszyć się, że brzmimy, jakbyśmy byli wykształconymi i poważnymi
ludźmi. He he he, że tak to podsumuję. Może odejdę trochę od tematu, ale
uważam, że wielki człowiek potrafi używać prostych słów, żeby wyjaśnić
skomplikowane problemy czy przekazać swoją wiedzę osobom, które nie
zrozumiałyby go, gdyby używał samych fachowych określeń i najdłuższych w
słowniku słów.
Skoro powiedzieliśmy już sobie, czego nie robić, może spróbujemy
porozmawiać o tym, jak działać na korzyść stylu? Jakich sposobów i sztuczek
możemy użyć, żeby osiągnąć nasz cel? Załóżmy, że piszemy opowiadanie lub
książkę, a wtedy naszym celem jest przyciągnięcie czytelnika.
Przeprowadźmy mały wywiad środowiskowy numer dwa. Wypadałoby
sprawdzić, ilu osobom zniszczę dziś dzieciństwo.
Otóż moi mili, na pytanie, jaka część mowy najbardziej przyczynia
się do dobrego zobrazowania tekstu, pięć na pięć osób odpowiedziało źle. Korci
Was pewnie, żeby stwierdzić, że wszyscy zapytani są jacyś dziwni, ponieważ to
jak nic przymiotnik! Cztery osoby odpowiedziało właśnie w ten sposób. Jedna
zaszalała z czasownikiem. Nikt nie wstukał w klawiaturę tego, co chciałam
przeczytać, chodź każdy może mieć swoje własne zdanie na ten temat.
Porozmawiajmy o tym, dlaczego rzeczownik. A! Sprecyzujmy - obrazowy rzeczownik.
Jestem pewna, że większości nie wydaje się to poprawną
odpowiedzią. No bo niby czemu? To w końcu przymiotnik odpowiada na pytanie
jaki? i obrazuje nam przedmiot. Okej, nie przeczę. Macie rację. Tylko spójrzcie
na taką sytuację: Napiszemy zjadł pyszne ciasto. Niby użyliśmy tego
przymiotnika, niby określiliśmy ciasto jakąś cechą. Czy wpłynęliśmy tym na
obrazowość? A niby jak? Ciasto jest pyszne, okej. Ale co z tego, skoro ciasto
jest nadal jakimś nieokreślonym ciastem. Jest wiele rodzajów, każde smakuje
inaczej, czytelnik nie wie, czy ma sam sobie wybrać sernik lub murzynka, czy
może bohater nie ma pojęcia, co też właśnie wcina. Nie lepiej ciasto zastąpić
biszkoptem z truskawkami? To już inna bajka i takie precyzyjniejsze określenie
dużo bardziej wpływa na wyobraźnię, bo czytelnik jest w stanie wyobrazić sobie
jak smakuje dobry biszkopt z truskawkami.
Poza tym, nie wydaje Wam się, że tekst, w którym autor sypie
przymiotnikami aż do tego momentu, w którym kiedy policzy się występowanie
różnych części mowy i przerzuci na procenty, zajmują większość one tekstu, jest
statyczny? Tak duuużo przymiotników, tak mało czasowników = niewiele się
dzieje. Wtedy zaczyna wiać nudą.
Nie próbuję tutaj dowieść, że przymiotniki są zupełnie
bezsensowne i nieważne. Jeśli działają w połączeniu z dobrze sprecyzowanym
rzeczownikiem, wychodzą rzeczy godne pochwały, szczególnie gdy doda się to tego
coś ekstra. Jeszcze ciepły biszkopt z truskawkami, który wyciągnęła pół godziny
temu z piekarnika. Czy nie pięknie? Czy nie lepiej od tego nieszczęsnego
ciasta? Taki los, że im bardziej szczegółowy i konkretny rzeczownik, tym lepiej
działa na wyobraźnię. Pisałam to w poście o opisach, ale się powtórzę: W
tekstach młodych grafomanów aż roi się od bezimiennych ulic, jakichś drzew,
nieokreślonych domów. Czemu nie Kwiecista, nie dąb i nie bliźniak? Warto się
zastanowić, czy nie można uszczegółowić wprowadzanego przedmiotu. I za sprawą
przymiotnika, i przy pomocy rzeczownika. Dajmy im popracować w duecie. A nuż
stworzą to, co sprawi, że pomożemy czytelnikowi wyobrazić sobie nasz świat
przedstawiony lepiej i sprawimy, że stanie się on bardziej realny? Oczywiście,
nie możemy z niczym przesadzać. Książek na półce jest wiele, ale niech tylko
dwie będą ważne. W tłumie nie wszyscy zwracają naszą uwagę, ale trzy czy cztery
osoby i nie więcej.
Co może pomóc w precyzowaniu wyrazów? No pomyślmy. Nazwy własne?
A pewnie. Miary długości i wagi? Czemu nie? Lepiej napisać kupił dwadzieścia
deko kiełbasy niż trochę kiełbasy. Bardziej przemawia do nas miał do przejścia
trochę ponad dziesięć kilometrów niż miał wiele do przejścia. Sprawy odnoszące
się do naszych zmysłów? Oczywiście! Zapach, odgłosy, faktura przedmiotu - od
razu wczuwamy się w sytuację. Z drugiej strony warto pamiętać, że każde
zdarzenie oddziałuje na nasze zmysły. Kojarzy ktoś taki zabieg stylistyczny jak
syntezę? Jej definicją jest przedostatnie zdanie. Innymi słowy, jeśli idziemy
boso po łące przy lesie, czujemy trawę pod stopami, śpiew ptaków i przykładowo
delikatny wiatr.
Czy dobrze dobrane rzeczowniki do pary z przymiotnikami to czasem
nie zbyt mało? Gdzie nasze czasowniki, gdy przyjdzie czas na akcję? Już o
nich mówimy. Unikajmy strony biernej tam, gdzie da się jej uniknąć, bo zdusza
ona ruch w zarodku. Oczywiście, nie pozbędziemy się jej wcale, ale ograniczmy
ją do niezbędnego minimum. Wypadałoby także przypilnować sobie, żeby nie
powtarzać zbyt często być i mieć, do czego mnóstwo osób ma skłonności. Co z
tego, że będziemy musieli przekombinować trochę zdanie? Czy to kogoś zabiło?
Kasia mogła być w łóżku, ale równie dobrze mogła w nim leżeć. Karol mógł mieć
kaszel przez ostatni tydzień, jednak mógł też przez ostatni tydzień
kaszleć.
Wysnuć z tego można wniosek: wszystko musi działać razem.
Rzeczownik uszczegóławia, przymiotnik mu w tym pomaga, czasownik dodaje ruchu
czy tam kopa działaniom. I wszyscy jesteśmy szczęśliwi. A... wróć! Gdzie
zdanie? Gdzie składnia? Ooo, to weszliśmy na grząski dla niektórych
grunt.
Znienawidzona, podła i wredna gramatyka. Muszę, ale po prostu
muszę odwołać się do jej znajomości. Nie będę więc wyjaśniać czym jest podmiot,
czym orzeczenie.
Przestanę teraz straszyć i przed próbą wyjaśnienia nie tak łatwej
sprawy, oświadczę pewną oczywistość. W tekście więcej jest zdań złożonych niż
pojedynczych, zdarzają się też zdania szkatułkowe, które przeszkadzają w
zrozumieniu tekstu. Niektórzy jednak popadają w skrajności i tak stronią od
zdań pojedynczych, że aż się to dziwne wydaje. Tak nie można. Zdania pojedyncze
są po to, żeby po kilku złożonych czytelnik mógł sobie odpocząć. Ot, proste.
Z akapitu powyżej wynika, że znamy już zdania pojedyncze, złożone
i szkatułkowe. Co powiecie na dodanie nowego podziału? Nie chcecie? Trudno, i
tak napiszę. Otóż podzielimy sobie teraz zdania na prawostronne i lewostronne.
Ha! Ktoś o czymś takim słyszał? Nie? To wyjaśniamy!
Zdania prawostronne to takie zdania, w których główny ciężar
wypowiedzi jest przeniesiony na prawą stronę. Zatem domyślamy się pewnie, o co
chodzi ze zdaniami lewostronnymi. Chodzi głównie o to, że mimo poprawności obu,
lewostronne mają dużo większy potencjał stylistyczny, podczas gdy prawostronne
są nieco nudnawe. Oczywiście nie można cały czas używać jednego wzoru, bo
pamiętamy, że przesada i przedobrzenie są równie złe i podłe, i be. Ale mając
na uwadze, że przerzucanie ciężaru wypowiedzi na prawo nie jest takie dobre,
powinno się postarać, żeby większość zdań przerzucała go na lewo. Między takie
zdania złożone powciskajmy jeszcze jakieś pojedyncze od czasu do czasu i
otrzymamy dobry efekt.
Przykład pewnie potrzebny?
Zdanie prawostronne wygląda tak: Rozmyślała nad dzisiejszym
dniem, jedząc białą bułkę na sucho i wpatrując się tępo w brata, który budował
i burzył kolejne babki z piasku w piaskownicy nieopodal.
Zaś lewostronne tak: Jedząc białą bułkę na sucho i wpatrując się
tępo w brata, który budował i burzył kolejne babki z piasku w piaskownicy
nieopodal, rozmyślała nad dzisiejszym dniem.
Każdy zauważył, co się przesunęło? Myślę, że i owszem. A skoro
tak, to na tym dziś skończymy, bo przyznaję, że trochę informacji post
zawierał.
P.S: Ubijcie
mnie, jeśli znajdziecie błędy. Przejrzałam post trzy razy i poprawiłam już
wszystko, co widziałam.
Do napisania,
"Jedząc białą bułkę na sucho i wpatrując się tępo w brata, który budował i burzył kolejne babki z piasku w piaskownicy nieopodal" - dlaczego to jest głównym ciężarem wypowiedzi, a nie to, że ona rozmyślała?
OdpowiedzUsuńOdpowiedź w odpowiedzi na poniższy komentarz.
Usuń"zrobił głupio, przez co w plan nie wypalił" - bez "w".
OdpowiedzUsuńI poprzestawiane literki w moim nicku (wiem, długi jest, ale oryginalny! ^.^), poza tym żadnych innych literówek nie zauważyłam.
Nie słyszałam nigdy o podziale na zdania lewostronne i prawostronne, ale faktycznie, coś w tym jest. Głowiłam się kiedyś, czemu niektóre akapity brzmią mi monotonnie, mimo poprawności gramatycznej i to musiało być to.
Jeszcze co do wypowiedzi nade mną, bo wolę się upewnić - głównym ciężarem zdania jest fragment dłuższy i zawierający więcej informacji?
Przypomina mi się a propos wszystkich "jakichś drzew" i "jakichś ulic" kanoniczne "przeglądanie jakichś papierów" wszelkich złoli, będących szefami przestępczych organizacji w kiepskich fanfikach. To zdanie jest tak wspaniale uniwersalne i kanoniczne oraz pokazuje, jak złowroga może być biurokracja, skoro nawet Pain i Aizen są zawaleni dokumentami.
Rzeczowniki są świetne. "Lampa rtęciowa" - czy to nie wspaniała rzecz? Albo "rów przy nasypie kolejowym" czy "pylon mostu" - taka mała rzecz a cieszy.
Aż mi głupio za poprzestawianie literek w nicku, zaraz to poprawię. Po prostu jeśli raz źle coś przeczytam, będę tak pisać do usranej śmierci. Na przykład w Eragonie zamiast Murtagha widzę Mutaga i koniec kropka XD Wiem, że źle, ale cóż.
UsuńTak, głównym ciężarem zdania jest ten dłuższy i zawierający więcej informacji fragment. Taki bonusowy bagaż, który rozbudowuje zdanie. (A przynajmniej tak to pamiętam, bo jakieś wytłumaczenie 'głównego ciężaru' przed oczami miałam bardzo dawno temu.)
Zdania prawostronne są poprawne, ale monotonne dlatego, że od razu zdradzają zdanie nadrzędne. A skoro mamy przed oczyma cały czas ten sam model zdania, gdzie najważniejsza informacja jest zaraz na początku, automatycznie zaczynamy się nudzić i śmigać oczyma po tekście.
Taaak, legendarne już w fanfikach przeglądanie "jakiś papierów". Nie zapominajmy, że czasem występują "jakieś raporty"! ^^ Wiesz, Aizen Aizenem, on tam od czasu do czasu jeszcze siedzi na swoim tronie, pije herbatkę i tworzy nowych Pustych. To Paini raczej nie wychyla się z biura - pewnie rozliczenia podatkowe go dobijają, rachunki za prąd (siedziba w jaskini jest nieekonomiczna!) też muszą być całkiem długie... i faktury za lakier do paznokci. Czytanie jakichś papierów/raportów wypełnia im pewnie czas wolny, dlatego oboje chodzą jakby mieli wieczny stan napięcia przedmiesiączkowego. No i mniej wolnego czasu = mniej na knucie niecnych planów. To dlatego im się nie udało podbić swoich światów ^^
Lepsza "lampa rtęciowa" od zwykłej lampy, tak jak lepszy "rów przy nasypie" od "dołka przy nasypie" :3
Nie ma sprawy, mi też się czasem zdarza coś poprzestawiać.
UsuńFakt, że w kwestii biurokracji Pain jest najbardziej pokrzywdzony (ba, nawet w moim świętej pamięci durnowatym opku sprzed pięciu lat się nie uchronił). A w końcu Kakuzu też we wtórkanonie non-stop siedzi w tajemniczych papierach, w końcu jest skarbnikiem - pewnie rozliczenia PIT-owe od morderstw są bardzo skomplikowane, ewentualnie Akasie korzystają z horrendalnej ilości ulg podatkowych i trudno im się w tym ogarnąć ^.^
Eeeej, ale spójrz na to: jakbyś miała tyle wydatków, czyli po jakimś czasie rachunków i tak dalej, to też siedziałabyś po nos w jakichś papierach :3 Tu kosmetyczka Itaśka, fryzjer DeiDei'a, papier Konan, rachunki za wodę i prąd, szklarnię Roślinki też trzeba utrzymać... Pomyśl ile Akasie jedzą - muszą mieć chyba umowę z hurtownią... I ściąganie długów i haraczy... Potem weź się rozlicz, dodaj raporty i nagle okazuje się, że już Cię spod jakichś papierów nie widać XD
UsuńHa, tylko podziwiam ich praworządność - rozliczeni co do grosza. Toż ja nie jestem tak uczciwa jak oni ^.^ Ale w końcu jak się chce zawładnąć światem, trzeba być dobrze zorganizowanym. (Pain powinien sobie zatrudnić sekretarkę - od razu mniej roboty, a jeszcze kawę przyniesie).
UsuńNie odbieraj roli Mary Sue w Krainie Akasiów typu Zamienię Ich Wszystkich W Miłe Miśki! :<
UsuńPani profesor, życzę sobie, żeby wszyscy ci autorzy opowiadań, którzy mają tak żałosny i ubogi styl, że aż płaczę i rwę włosy z frustracji, przeczytali tego bloga. Tak dla dobra czytelników i ich oczu. Moim zdaniem autor powinien umieć tak sformułować zdania, żeby osobniki wodzące oczami po tekście potrafiły w wyobraźni ujrzeć całą sytuację - zabrzmi to banalnie, ale sytuacja, w której autor jest zbyt leniwy na porządne opisanie świata przedstawionego, zostawiając "zbudowanie" go biednemu czytelnikowi, jednak boli. Trochę konkretów nigdy nikomu nie zaszkodziło, nej? ^^
OdpowiedzUsuńTo była dla mnie nowość, ale teraz rzeczywiście dostrzegam sens w różnicy pomiędzy zdaniami prawo- i lewostronnymi. Zdania lewostronne ładnie "wprowadzają" do głównej myśli zdania. Łatwiej jest prostemu człowiekowi się...hm, wczuć. I tekst jest bogatszy bez przekombinowania! : D
Cieszę się, że pomagam, ale ja także mam drobną prośbę - proszę o nienazywanie mnie panią profesor. Jestem zwykłym, licealnym zjadaczem ziemniaków, który nie ma ani jednego tytułu naukowego. Może być po prostu Ichi, jeśli się komuś chce można nawet po pełnym nicku - Ichimaru, sepai, unnie też ujdzie. Ichi-hyung brzmi całkiem dobrze (na pohybel płci!), więc nie ma potrzeby wyjeżdżania z panią profesor.
UsuńNaprawdę, w porównaniu z profesorem języka polskiego czy filologii polskiej wiem naprawdę niewiele. Postanowiłam się jednak moją skromną wiedzą podzielić, spróbować zwrócić uwagę na pewne sprawy i zmusić do myślenia ludzi, którzy pisać się dopiero uczą. Nie jestem nieomylna, nie jestem autorytetem i nie warto całkowicie zawierzać moim słowom, ponieważ zawsze mogę się mylić, dlatego nie chciałabym być nazywana profesorem ;)
Pozwól mi się wytłumaczyć - doskonale wiem, że nie jesteś profesorem, to było tak pół zartem, pół serio - tak odnosząc się do faktu, że notabene wlewasz do głowy pewną wiedzę niedouczonym "grafomanom" XD. Niczym pani profesor :3. Ale dobrze, dobrze, Ichi unnie ^ ^.
UsuńIchię, Lampko, siostro ma, ile czasu trzeba byłoby jeszcze na Cię czekać, cio? Ama naprawdę musi mieć czym maltretować ludzi, wszechobecne dzieci, które myślą, że są najlepsze i oczywiście rówieśników. xD Więc czemuż tak długo pisałaś ten artykuł, cio?
OdpowiedzUsuńAma przeczytała tekst... w czwartek chyba, ale musiała wszystkie informacje przetrawić, przespać się, załamać nad własną głupotą i spostrzec, że ciastka jej zostały perfidnie skradzione. Więc wybacz tę... zwłokę. xD
Rzeczownik. x.x To czego nas w tych szkołach uczą, co? Będzie mię to prześladowało do końca życia. x.x
O Ginie, Ichię, Ama wiedziała, że jest idiotką, ale żeby aż taką? xD Normalnie, aż idę się załamywać nad fanfickami z Sasu Saku w roli głównej.
A tak serio, to nie wiedziałam, że siostrzyczka potrafi walnąć literówkę. Ja myślałam, że to tylko mój telefon przestawia i zamienia literki, ale ja chyba przeczytałam "styl teksty literackiego". xD Chyba. x.x
Pisuj, pisuj, siostrzyczko. xD Twą życiową misją niech będzie douczanie pisarzyn różnego pokroju jak Ama na przykład. xD
Bai, bai!
PS.: Za błędy mię ubij. xD Nie czytałam tego... czegoś drugi raz. x.x
PRZECZYTAŁAM I NIKT MI NIE PRZESZKADZAŁ.
OdpowiedzUsuńOgólnie naprawdę fajny tekst i pomocny. Nie miałam pojęcia o zdaniach lewo i prawostronnych, brzmiało kosmicznie, ale to takie... takie logiczne. Przy niektórych fragmentach płakałam ze śmiechu, szczególnie przy tych, które Ci wysyłałam na gadu. Hihihih.
W końcu ktoś powiedział, że styl literacki to nie styl autora. Ach, w końcu.
No nic, czekam na kolejny wpis, Ichi! :*
Znowu się czepiam, ale ten przykład: "jeszcze ciepły biszkopt z truskawkami, który wyciągnęła pół godziny temu z piekarnika" jest mocno niefortunny, zważywszy na to, że trudno, by ciasto wyciągnięte przed trzydziestoma minutami z rozgrzanego piekarnika zdążyło już wystygnąć, chyba, że ktoś cichaczem je schował do lodówki i dopiero po półgodzinie konsumował. XD" Ale w sumie doświadczenie cukiernicze mam takie, że żadne, więc w razie czego nie będę się kłócić.
OdpowiedzUsuńDobrze się czyta, ale gdzieniegdzie poszłaś na duże uproszczenia. Mogłabym wysnuć wniosek, że używanie słów jak "jakiś" w literackim języku powinno być zakazane, ale przecież gdy akcja toczy się wartko, bohater jest w stanie zagrożenia i tak dalej, to gdy w trakcie ucieczki omal nie wpadnie na jakąś panienkę, to nie będzie analizował, czy to jasnowłosa córka lorda, czy ciemnoskóra narzeczona hrabiego, po prostu wpadł na "jakąś dziewczynę". Chyba że to koneser kobiecego piękna i nawet w sytuacji, gdy biegną za nim z muszkietami, może poświęcić chwilę na dokładne przyjrzenie się ślicznej damulce. Tak samo słowa typu "więcej", "mniej", "dużo" i "mało" odpowiednio użyte również mogą pozytywnie wpływać na dynamikę akcji. Że już nie wspomnę o narracji personalnej, gdzie jednak na sposób opowiadania w pewien sposób wpływają sami bohaterowie - jeden od razu zauważy, że do środka wparowało siedem wilkołaków i ze spokojem chwyci pozostawioną przez panią pułkownik tetetkę, a drugi na jego miejscu z przerażeniem zaobserwuje, że pomieszczenie zaroiło się od strasznych potworów i w panice rzuci się ku jakiemuś pistoletowi, pewnie należącego do nieznajomej kobiety.
Ale ogólnie rzecz biorąc naprawdę przyjemny tekścik, obnaża większość słabości początkujących autorów. I niepoczątkujących też, bo na przykład ja nagminnie tworzę zdania-potwory, ale musiałabym chyba zacząć brać psychotropy, żebym przestała. I w tym momencie nie żartuję. XD
Tak w kwestii poprzedniego odzewu, to właśnie kończę dwuosobowy artykulik o antagonistach - właśnie przesłałam współautorce ostatnie poprawki. Tak za jakiś czas można się mnie spodziewać z gotowym.
OdpowiedzUsuńBrzmi smacznie - będzie dodany na tym blogu, tak? ;)
UsuńMhm. Wyślę Ichi, jak tylko współautorka mi odeśle poprawki. Oczywiście jak będzie się nadawało, bo who knows ^.^
UsuńZobaczymy, zobaczymy, co to będzie, ale myślę, że nie będę miała żadnych zastrzeżeń i się nada :3
Usuń59 year-old Programmer Analyst I Inez Prawle, hailing from Victoriaville enjoys watching movies like Tattooed Life (Irezumi ichidai) and Cryptography. Took a trip to Monarch Butterfly Biosphere Reserve and drives a Xterra. Pelny raport
OdpowiedzUsuń