Dziś
powiemy sobie trochę o relacjach Oceniający-Autor, które są właściwie tematem
rzeką. W tym poście poruszę temat reagowania na wytknięcie błędów i
zapobiegania Wojnom Komentarzowym. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę, ale troszeczkę
zmuszę do pomyślenia, zanim następnym razem spotkacie się z taką sytuacją ;)
Tytuł
jest chyba dość wymowny, więc raczej nikt nie powinien mieć problemu z
wyobrażeniem sobie treści poniższego postu. A może nawet ktoś poczuje się jak
ryba w wodzie w takim temacie? W końcu Wojny Komentarzowe nie są czymś
nieznanym, ale - niestety lub stety - często spotykanym, a już w szczególności
na blogowych ocenialniach. Z drugiej strony, obojętne, czy spór został
sprowokowany, czy był słuszny, czy nie, cała sprawa nie dotyczy czasem
stosunków Oceniający-Autor?
Należałoby zadać sobie
pytanie: czy coś się w tych relacjach zmieniło? Bo może faktycznie ostatnio
zaszły jakieś zmiany. Wszystko zaczyna wskazywać na to, iż faktycznie coś jest na rzeczy, coś wisi w powietrzu i coś prosi
się o uwagę. A skoro tak o nią zabiega... Czemu nie dopuścić go do głosu i nie
rozważyć problemu, który stworzyło zadane pytanie?
Ostatnimi czasy obserwuję
bardzo niepokojące zjawisko. Nie
zauważyliście czasem, że ego niektórych Oceniających zaczyna sięgać nieba?
Wytknąć błąd w ocenie, który rzeczywiście się w niej znajduje - skandal.
Zarzucić nieznajomość tematu i niesprawiedliwe potraktowanie - broń Porze! A
zasugerować doczytanie i dokształcenie... To podpada pod rozpętanie wojny! W
komentarzach oczywiście, bo innego placu boju jeszcze nie znaleziono. Wióry
lecą, słowa niczym kule armatnie uderzają w mury obronne z (często
idiotycznych) argumentów, a czytelnicy mają ubaw nie z tej ziemi. Po co to? Na
co? Komu potrzebne do szczęścia? Trollom i hejterom?
Nie pomyślcie czasem, że
problem Ego Do Nieba dotyczy tylko Oceniających. Gdzie tam! Autorzy nie lepsze
ziółka. Napuszeni, pełni przekonania, że arcydzieło napisali, a oni sami najpewniej
już dorównali Kingowi, Sapkowskiemu czy Białołęckiej. Tymczasem rzeczywistość
często skrajnie inna, a przy niektórych uduchowionych grafomanach, którzy z
opisów robią tragicznie pobojowisko po zderzeniu poetyckich opisów i życia
codziennego, można ręce załamać i poprosić ich, żeby po prostu wyszli.
Należałoby wysnuć wniosek,
że obu stronom przydałby się kurs przyjmowania krytyki i warsztaty z dystansu
do swojej pracy. Jakieś wykłady o roli cierpliwości w sumie też, żeby nie dać
się osobom, które zarzucają bezpodstawnie błędy i niesprawiedliwości, szukając
jatki i zabawy. Obawiam się tylko, że ktoś może odczytać ostatnie zdanie, jako
zachętę do ignorowania. Co to, to nie. Bo a nuż w tkwi w takim komentarzu
trochę prawdy albo nawet całe jej pokłady? Wszystko trzeba sobie
przeanalizować, powtórnie przeczytać i upewnić się, czy ktoś racji nie ma, żeby
nie zrobić z siebie idioty. No i nie należy rozpoczynać działań wojennych
przedwcześnie, a nawet powiedziałabym, że nie należy podejmować ich wcale.
Nie zastanawiał się czasem
ktoś, jakim ciosem dla reputacji ocenialnii są takie słowne przepychanki, które
rozrastają się w miarę wtrąceń obserwatorów i postronnych? Ani Oceniający nie
wypadają najlepiej, bo niestety w załodze zawsze
znajdzie się ktoś o słabych nerwach, komu żyłka w końcu pęknie i rozpocznie
swoje kilometrowe monologi z mnóstwem pochopnych wniosków i nieprzemyślanych
głupot, ani Autorzy, którzy często nie mając dystansu, wychodzą na
twardogłowych. Racja leży gdzieś po środku, bo skoro znalazło się coś, co budzi
wątpliwości, to jasne, że coś jest na rzeczy. I trzeba to wyjaśnić, tyle że
spokojnie. A spokój to niestety coś, czego w dzisiejszych czasach nie posiadamy
w nadmiarze.
Nie rozumiem. Czy ktoś
padnie martwy, jeśli Oceniający przyzna się do błędu? Czy ktoś zostanie ranny,
gdy Autor zaakceptuje, że jego dzieło nie jest idealne, a czasem niezwykle dużo
mu do ideału brakuje? Czy kogoś pochlastają, jeśli obie strony dojdą do
porozumienia bez obrażania siebie nawzajem i na kulturalnie? Bo przecież
jesteśmy kulturalnymi ludźmi, a nie wyjętymi ze środka dziczy Tarzanami.
Nikt nie jest idealny, nikt
nie ma zawsze racji i nie ma takiego, co by się nigdy nie pomylił. Szkoda
tylko, że tak mało osób o tym pamięta.
Nasuwa mi się jeszcze
kolejne pytanie. Olać sytuacje, w których wszyscy szczęśliwie się ze sobą
zgadzają, zajmijmy się tymi, w których coś
się nie zgadza! Czy da się opracować jakiś plan działania i postępowania w
celu zapobiegania Wojnom Komentarzowym na ocenialniach? Myślę, że tak.
I.
Krok pierwszy: toć dojrzałem komentarz.
Dotyczy
to właśnie tego momentu, w którym dojrzało się komentarz. Obojętnie, czy ten
informujący o ocenie, czy ten pod opinią. Ważne jest, żeby się odpowiednio nastawić.
W końcu ani opinia o opowiadaniu, ani ta o ocenie, nie musi być sporą dawką
cukru i lukru, prawda? Może tym razem będzie się musiało zjeść kilogram
wyjątkowo kwaśnych cytryn? Właśnie to należy sobie uświadomić.
II. Krok drugi: zderzenie z rzeczywistością.
To
ten moment, kiedy czytamy ocenę lub komentarz autora. Nie wściekamy się od razu
po przeczytaniu pierwszego niepochlebnego zdania... To chyba podstawa. Czytamy
do końca. A potem bierzemy wdech i wydech , po czym powtarzamy proces przyswajania
informacji z tekstu. Tak, czytamy to wredne, podłe i bezczelne paskudztwo,
które tak nas zdenerwowało, kolejny raz. Szczególnie, gdy ktoś nam coś zarzuca.
Następnie bez obrażania się, konfrontujemy przeczytane uwagi z rzeczywistością.
Autor wwierca się w swój twór i upewnia się, czy aby na pewno oceniający się myli,
czy może czasem ma rację, a od drugiej strony sytuacja wcale nie wygląda się
inaczej. Tak, drodzy państwo, swój produkt też czytamy od nowa. I sprawdzamy.
Dokładnie. Bo każdy z nas jest człowiekiem i może się pomylić. Ba, ma do tego
prawo.
III. Krok trzeci: ja tu widzę błąd i zaraz o nim uświadomię!
Skoro
się go widzi, to wypada go wyjaśnić. Tyczy się to szczególnie błędów w ocenie,
ale także odnosi się to do błędnej interpretacji oceny przez Autora.
Drodzy Autorzy, nie, nie
zaczynamy od: Ty kretynie! Zrobiłeś błąd!
Jak taki ktoś może się w ogóle pokazywać w takich miejscach?! Nie próbujemy
też od razu obrażać siedmiu pokoleń wstecz, wykształcenia oraz komentowania
stanu psychicznego Oceniającego, bo to prosta droga do rozpętania konfliktu, w
którym od razu dostaniemy status niedojrzałego, niekulturalnego debila.
Kochani Oceniający, nie
wyjeżdżamy z: trzeba być ślepym, żeby nie
zrozumieć, o co mi chodzi! Gdzie Ty masz oczy?! Nie pokazujemy, jacy
jesteśmy idealni, mądrzy i wątpliwie mili oraz nie staramy się udowodnić, że
Autor nie potrafi czytać ze zrozumieniem, bo niczym dziwnym nie będzie
agresywna odpowiedź. Ponadto wyjdziemy na kompletnego buca i okaże się, że nie
powinniśmy pomagać ludziom, skoro nie potrafimy wyjaśnić między sobą drobnego
nieporozumienia bez obrażania i wyzywania.
Wniosek: nie prowokujemy!
Nie wiemy, jaką osobą jest
Oceniający czy Autor, więc wypadałoby zbawić się w polityka. I tak Autor może
najpierw pochwalić dobre strony oceny (bo zawsze jakieś się znajdą) oraz
podziękować za poświęcony czas, a dopiero potem zacząć nieśmiało (przykładowo):
mam jednak pewne wątpliwości.
Mogłabyś/mógłbyś wyjaśnić mi, dlaczego...? I nie, nie należy rozkręcać się
wraz z opisywaniem krzywdy, jaka nas dosięgła czy błędu, jaki zobaczyliśmy.
Jeśli tyczy się on pisowni i Oceniający zjadł przecinek, po prostu przepisujemy/kopiujemy
zdanie i zwracamy na nie uwagę. Nic więcej, nie wyżywamy się pisząc, że z taką
znajomością języka polskiego ktoś nie powinien pracować na ocenialnii. Jeśli
Oceniający źle zrozumiał pewien fragment, piszemy mu o tym. Jeżeli zdarzyło się
tak, że wypisał jako błąd coś, co nim nie jest, cytujemy i przedstawiamy argumenty
oraz wyjaśniamy dlaczego nie zgadzamy się z taką opinią. A to wszystko naprawdę
da się załatwić kulturalnie.
Oceniający zaś, widząc
komentarz pod oceną od wzburzonego Autora, nie powinien się denerwować. Co
zostało mu zarzucone, powinien sprawdzić i kropka. A potem ustosunkować się do
tego i wyjaśnić swój punkt widzenia. Spokojnie, powoli i grzecznie. Bez nerwów.
IV. Krok czwarty: hokus pokus, czary mary, nie masz racji, pryku stary.
Ktoś
zarzuca nam bzdury. Już o tym wiemy. Co więcej, mamy to czarno na białym. Teraz
trzeba o tym poinformować Autora czy Oceniającego. Nie, raczej nie zaczynamy od:
pierdolisz farmazony, głupku jeden. Zamiast
tego polecam zacytować słowo w słowo fragment, do którego będziemy się odnosić
i zaraz pod nim dopisać nasze uwagi. Prostym językiem, żeby nie wyprodukować
kolejnych nieporozumień. Nadal spokojnie. Można przytoczyć zasady gramatyczne,
ale zdecydowanie należy unikać wywyższania się i sprawiania wrażenia żywej
encyklopedii. Ironię i sarkazm też chowamy do kieszeni. Jesteśmy w tej chwili
zwykłymi ludźmi, którzy chcą coś przekazać innym zwykłym ludziom. Zupełnie tak,
jakbyśmy wyjaśniali coś koledze czy koleżance. Uwierzcie, że tak się da. Nawet,
jeśli wiemy, że druga strona myli się na całej linii, a nawet jest niegrzeczna.
Nie dajemy się prowokować.
V. Krok piąty: ojej, masz rację!
Masz rację - te słowa nie przejdą
połowie bufonów przez usta, ani nie dadzą się wklepać klawiaturą. Toż to ujma
na honorze! Prawda? Otóż nie. Przyznanie się do błędu nie jest niczym
strasznym, a pokazuje, że mamy do czynienia z osobą dojrzałą i inteligentną.
Tak, może to dziwne, ale
można dojść do porozumienia. Można napisać: Ano
faktycznie, przepraszam, przeoczyłam/em. Zaraz poprawę ; ), a ktoś może odpowiedzieć:
Nie ma za co przepraszać : ).
I uwierzcie mi, to nikogo
nie zaboli, żadne jednorożce nie zostaną ubite i przerobione na parówki, a
unikniemy bezsensownych kłótni i sporów. I wszystkim będzie się żyło lepiej.
(Obrazki pochodzą z weheartit.)
Dziękuję,
O, można się mądrze wypowiedzieć na ten temat. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńW sumie nie mam nawet czego potrollować, wstydziłabyś się. Biednemu norweskiemu trollowi leśnemu nie dać pokarmu :C
Oceny, oceny... wcześniej nie interesowałam się tymi sprawami, ale od jakiegoś czasu obserwuję co niektóre blogi i jestem przerażona. Może to błędne przekonanie, ale mam wrażenie, iż kiedyś było inaczej. Za czasów, gdy prowadziłam blogi z opowiadaniami, zgłaszałam się niemal wszędzie i... nie spotkałam się z taką arogancją i chamstwem, które funkcjonują teraz. Nawet, jeśli oceniający postawił mi słabą ocenę (nawet bardzo słabą, ale kto by się przyznawał?), to jednocześnie motywował mnie do pracy i dawał wiele świetnych porad. Kilka razy zdarzyło się również tak, że oceniający zostawał moją betą i pomagał mi w dalszym blogowaniu, dlatego całkowicie nie rozumiem, co dzieje się teraz.
OdpowiedzUsuńByć może za dużo w moim komentarzu jest "kiedyś" i "teraz" - bardzo za to przepraszam, ale ciężko się powstrzymać.
Co do samej notki, to bardzo mi się podoba. Niby większość rzeczy jest logiczna, ale zbyt wiele osób o nich zapomina. Bardzo podobał mi się punkt IV - skąd Ty wzięłaś taki tytuł? :D
Czekam na kolejną notkę. Już teraz mogę powiedzieć, że zyskałaś wierną czytelniczkę :)
Pozdrawiam ciepło!
Nie, nie przepraszaj. Wręcz przeciwnie - bardzo się cieszę, że napisałaś o swoich wrażeniach! Właśnie o takie reakcje w komentarzach mi chodziło ;)
UsuńCo do punktu IV - tytuły po prostu same mi się nasuwają. Wychodzę z założenia, że choć czasem głupio brzmią, nadają luźniejszy ton temu, o czym piszę :3
Świetny tekst. I wiele w nim prawdy, bo to, co ostatnio dzieje się w blogosferze, zaczyna przerażać. Mam wrażenie, że ludzie całkiem stracili dystans do siebie i swojej pracy, a zwykłe "zrobiłeś błąd" traktują jak "jesteś..." (lepiej nie cytować niektórych zwrotów). Z drugiej strony, jak już ktoś błąd zauważy, często uważa się za alfę i omegę, pozwalając sobie na mało kulturalne i mało poważne zachowanie. Gdyby wszyscy blogerzy trzymali poziom i rozmawiali ze sobą, wszyscy by na tym zyskali, a problemu hejterów nie byłoby wcale. Twoje rady są bardzo trafne i myślę, że niektórych zmuszą do zastanowienia się nad swoim zachowaniem. Przecież fakt, że nie obrażamy kogoś twarzą w twarz, nie znaczy, że nie robimy tego w ogóle. Warto o tym pamiętać.
OdpowiedzUsuńBlog zapowiada się ciekawie. Będę tu zaglądać.
Hejterzy będą zawsze - wystarczy, że ktoś podpadnie i już jakiś anonimowy działacz napisze Ci, jakie to było "bsdurne". Trolle natomiast żerują na głupocie, więc dopóki powstają coraz to nowsze, idiotyczne ocenialnie, których autorzy wmawiają ocenianym, że poprawnie zbudowane zdania są błędne, straszne rzeczy dziać się będą. Nie ma co ukrywać, gównoburza cieszy trolla i nie tylko trolla. Tak więc pożywkę dla trolli znajdziemy tam, gdzie coś takiego jak "dystans do siebie samego" nie istnieje. Widzisz, najazdy trolli bywają naprawdę dobre w skutkach - oceniający się podda i zanim znowu postanowi wziąć się do roboty, pisać kolejne bzdury (tak, tak!, głupota oceniających boli podwójnie!), przemyśli to i owo. :>
Usuń@Agnes May, cieszę się, że Ci się podobało. Naprawdę :3
Usuń@emylianne, akurat polemizowałabym co do tego, czy najazdy trolli internetowych zmuszą kogoś do myślenia. Nie można mówić na pewno, bo wszystko zależy od Oceniajacego. Jeśli jest tak twardogłowy i ma tak zawyżone mniemanie o sobie, jak to często bywa, oleje uwagi trolla i koniec. Szczególnie, że pojęcie trolla w tym wypadku odnosi się do osoby wulgarnej, obrzucającej błotem i nie przejawiającym chęci do niczego innego, jak zmieszania kogoś z błotem.
Faktycznie, widząc sytuację na niektórych ocenialniach, nie wiadomo w ogóle, czy śmiać się, czy płakać. Coraz rzadziej można trafić na osoby naprawdę rzetelne i służące radą. A gdy widzę jeszcze oburzenie takich ałtoreczek na jakąkolwiek krytykę... Straszne.
OdpowiedzUsuńO sytuacji na ocenialniach i kompetencjach Oceniających, tak ogólnie, a nawet trochę bardziej szczegółowo, zamierzam jeszcze napisać. Może nie w najbliższym czasie, ponieważ mam już plany, co do dwóch następnych tematów jakie poruszę, ale wkrótce ;)
UsuńOburzenie niektórych TFUrców mnie niezmiernie bawi, ale cóż. Nic nie poradzimy, że niektórzy chcą głaskania po główce, a nie porad i pomocy.
W końcu ktoś kulturalnie się wypowiedział... Brawo, Ichi.
OdpowiedzUsuńAgresja budzi agresję, to już od dawna wiadomo, a totalnie bzdurne spory o jakiś błąd czy nie błąd to już codzienność. Na każdej ocenialni. Już nawet nie powiem co działo się na Raju Ocen, bo to przechodzi ludzkie pojęcie.
Pozdro
N.
Zgadza się. Ale lepiej zauważa to człowiek, który stoi obok całego zamieszania, niż ten, co jest w środku. Możliwe, ze oceniający i czytelnicy nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo ich stosunki podupadły i jak bardzo naładowane są złością i ironią.
OdpowiedzUsuńCo prawda dawno nie zgłaszałam bloga do oceny, ale mi osobiście nie zdarzyła się żadna wielka kłótnia z oceniajacymi.
Pozdrawiam
Obrazek z "Dogs"!!! <3
OdpowiedzUsuńI już wiesz, że będę wpadać tu częściej. (Tak się tylko zapytam: czystym przypadkiem, czy czytasz?)
Mam jednak pewne wątpliwości. Mogłabyś wyjaśnić mi dlaczego istnieje tam przecinek:
"Mogłabyś/mógłbyś wyjaśnić m,i dlaczego...?"
^.^
Czytam, czytam ;)
Usuń... przecinek znalazł się tam chyba z powodu małej odległości między 'm' a ',' na klawiaturze ;) Dzięki!
Własnie zauważyłam, że w moim komentarzu też pojawił się przecinek niewiadomej prowinencji.
UsuńMangowe memy - i świat staje się lepszy.
Te przecinki uwielbiają się tak pojawiać... trzeba na bestie uważać!
UsuńMangowe memy mają moc. K-popowe co prawda też, ale to się wytnie~